Nos affaires terrestres

On se taquin­era pour savoir qui est qui 

Pour s’amuser en quelque sorte en ce retour de Sibérie

Le pre­mier retour con­cer­nait la carte et les kilomètres

Le deux­ième – le temps et les secondes

On ne sait qui est le mot qui la pen­sée et qui l’imagination

Comme des con­ti­nents de bas-reliefs

Le vrai est impos­si­ble à graver dans la pierre

Le dernier est un rocher per­cé par la lance de l’eau

Tel le rocher de la poétesse qui saute dans le gouf­fre marin

Le gouf­fre ouvre les bras et la mer dévoile le Vis­age d’une Autre Terre

 

 

 

Nasze ziem­skie sprawy 

Będziemy się przeko­marzać kto jest kim 

By jakoś zabaw­iać się w tym powro­cie z Syberii 

Pier­wszy powrót doty­czył mapy i kilometrów 

Dru­gi — cza­su i sekund 

Nie wiado­mo kto jest słowem kto myślą a kto wyobraźnią 

Jak kon­ty­nen­ty z płaskorzeźby 

Prawdzi­wy jest nie do wyku­cia w żad­nym kamieniu 

Ostat­ni jest skałą przebitą włócznią wody 

Jak skała z poet­ką wskaku­jącą w przepaść morza 

Przepaść otworzy ramiona a morze odsłoni Twarz Nowego Lądu 

 

 

 

 

 

Inverse­ment pro­por­tion­nel au tout

 

Tu pleures des étoiles comme l’univers qui ne con­naît pas sa mère

Le cos­mos s’éveille en sor­tant des manch­es de ses envoyés la pointe d’une flèche mortelle

Le sou­venir de cette souf­france a pénétré toutes les étoiles

Elles versent le rouge des lèvres de feu de quelqu’un qui com­patit avec elles

Restent des traces sanglantes comme la langue des étoiles dans la con­stel­la­tion du corps qui s’en va

La planète bleue est comme une bague sur l’index d’une vic­time sur le majeur d’un tortionnaire

Deux pôles comme deux plateaux d’une bal­ance sur lesquels pèse non pas tant l’effet que la cause

 

 

 

Odwrot­nie pro­por­cjon­al­nie do całości 

 

Płaczesz gwiaz­da­mi jak wszechświat który nie zna swo­jej matki 

Kos­mos budzi się ze snu wyj­mu­jąc z rąk swoich posłańców ostrza śmiertel­nej strzały 

Pamięć tego cier­pi­enia przeniknęła wszys­tkie gwiazdy 

Sączą czer­wień z ognistych ust kogoś kto współod­czuwa z nim 

Pozosta­ją krwawe śla­dy jak język gwiazd w kon­stelacji odchodzącego ciała 

Błęk­it­na plan­e­ta jest jak pierś­cień na wskazu­ją­cym pal­cu ofi­ary i środ­kowym pal­cu oprawcy

Dwa bieguny jak dwie sza­le wagi na których ciąży nie tyle skutek co przyczyna

 

 

 

 

 

Cristal

 

Tu te pench­es sur le Nom­bre afin d’en voir plus de la fenêtre que la vue

Tu te pench­es sur le Nom­bre que l’on voy­ait de la fenêtre de la cuisine

Quand tu étais enfant le Nom­bre venait à toi

Demandait du pain avec du beurre et une allumette allumée

Tu savais son drame : désir d’un espace ouvert et de lumière

Ici entre les bâti­ments claustrophobes 

Il implo­rait comme la sen­si­bil­ité qui implore dans le poème

L’élaboration de la douleur parfaite

Quin­tes­sence d’une mise à nue de soi et du monde

Le Nom­bre fait frire des crêpes et demande que l’on attende les lutins du bonheur

A l’abri du Nom­bre tu as élevé une mai­son provisoire

Voy­ant comme cha­cun de tes pas ponctue la présence

Séparé de ce qui devrait être su

Tu as choisi l’invisible car la réal­ité a trahi

Le Nom­bre que l’on ne peut dénom­br­er en gens

On dit : la répéti­tion est accidentelle

Comme si on n’avait pas remar­qué la ressem­blance entre le com­mence­ment et la fin

Départ arrivée départ – même planète sans cesse

Manque d’amour et l’amour est ce même

Para­doxe for­mulé d’une autre manière

Je t’aime entre autres

Les liens entre les mots tels les liens entre les gens

S’agencent comme les atom­es dans le cristal 

Sans com­pren­dre que cha­cun d’eux est à sa place propre

Chaque dia­logue est dif­férent et pour­tant sans cesse le même

Comme la struc­ture du cristal

Tri­om­pher du mul­ti­ple: tou­jours cette même résis­tance face au toucher

Un gars avec une étoile tatouée au bras droit

Dis­tin­gué de la foule il a pour nom Intouchable

Comme s’il exis­tait en lui l’unité

Comme s’il con­sti­tu­ait tout le con­tenu du cristal

Comme s’il pour­suiv­ait un dia­logue inin­ter­rompu avec lui-même

Il présente la soli­tude comme des nombres

Il des­sine une nou­velle suite de chiffres sur le cadran

L’ordre des con­séquences comme s’il com­po­sait un nou­v­el alphabet

Se désagrège et fusionne tombe une goutte dorée

Le Nom­bre joue à la pluie et assem­ble her­mé­tique­ment les murs de la mer

Le Nom­bre dans la limpi­de cir­cu­la­tion san­guine du monde des­sine ton souf­fle sur le ciel

 

 

 

Krysz­tał

 

Zas­tanaw­iasz się nad Liczbą by widzieć z okna coś więcej niż widok 

Zas­tanaw­iasz się nad Liczbą którą było widać z okna kuchni 

Gdy byłaś dzieck­iem Licz­ba przy­chodz­iła do ciebie 

Prosiła o chleb z masłem i zapaloną zapałkę 

Znałaś jej dra­mat: prag­nie­nie otwartej przestrzeni i światła 

Tutaj między klaus­tro­fo­biczny­mi budynkami 

Skom­lała jak wrażli­wość która skom­li w wierszu 

Wypra­cow­anie bólu doskonałego 

Kwin­tes­enc­ja obnaża­nia siebie i świata 

Licz­ba smaży naleśni­ki i każe czekać na skrza­ta szczęścia 

W cie­niu Licz­by staw­iałaś prow­iz­o­ryczny dom

Widząc jak znaczy obec­noś­cią każdy twój krok 

Odcię­ta od tego co powin­no być wiadome 

Wybier­ałaś niewidzialne bo rzeczy­wis­tość zdradzała 

Licz­ba która nie jest przeliczal­na na ludzi 

Mówią: pow­tarzal­ność jest przypadkowa

Jak­by nie zauważyli podobieńst­wa między początkiem i końcem

Odchodzi przy­chodzi odchodzi – wciąż ta sama planeta 

Brak miłoś­ci i miłość jest tym samym 

W inny sposób opowiedziany paradoks

Kocham cię między innymi 

Związ­ki między słowa­mi jak związ­ki między ludźmi

Układa­ją się jak ato­my w krysztale 

Nie rozu­miejąc że każdy z nich jest na właś­ci­wym miejscu 

Każ­da roz­mowa jest niby inna a wciąż ta sama 

Jak struk­tu­ra kryształu 

Przezwyciężanie wieloś­ci: wciąż ten sam opór przed dotykiem 

Chło­piec z wytatuowaną gwiazdą na prawej ręce 

Wyo­dręb­niony z tłu­mu na imię ma Nietykalny 

Jak­by zaist­ni­ała w nim jedność 

Jak­by stanow­ił całą zawartość kryształu 

Jak­by prowadz­ił nieustan­ną roz­mowę z samym sobą 

Przestaw­ia samot­ność jak liczby 

Rysu­je nową kole­jność cyfr na cyferblacie 

Porządek następstw jak­by ustanaw­iał nowy alfabet 

Kruszy i scala spa­da zło­ta kropla 

Licz­ba bawi się w deszcz i szczel­nie domy­ka ściany morza 

Licz­ba w prze­jrzystym krwioo­biegu świa­ta rysu­je twój odd­ech na niebie 

 

 

 

 

 

image_pdfimage_print